Jedziemy w 20 osób busem, na zaproszenie partnerskiej NGO. Spędzimy 4 noce w hostelu/pensjonacie w centrum Wilna. Mamy wygodę - bus jest dla nas. Tym razem trafiamy na kulturalnego i miłego kierowcę. Po poprzednim gburze to miła odmiana. Grupa 50+ jest zróżnicowana. Ale jak zwykle osoby, po których można by się spodziewać, że mogą mieć kłopoty zdrowotne - stają na wysokości zadania i tu nie ma problemów. Jedna dama z muchami w nosie statystycznie musi się zdarzyć ale tym razem grupa ją pacyfikuje w miarę skutecznie. Ufff.
Czy konkretnie na Kaziuki warto przyjechać do Wilna? Raczej tak. Sporo się dzieje na ulicach. Na straganach można pogadać z normalnymi ludźmi. Lokalne specjały - doskonałe. Wszechobecna chińszczyzna i tutaj się wpycha ale sporo jest też autentycznego lokalnego rzemiosła.
My ze względu na program zaproponowany przez gospodarzy i obecność grup aż z 7 partnerskich organizacji międzynarodowych, mamy nieco więcej atrakcji i pewną obowiązkową dawkę edukacyjną.
Pogoda na przełomie lutego i marca raczej zimowa, zmienna ale na szczęście nie leje. Śnieg i deszcz miewamy tylko przelotnie. Na autdoorowym wypadzie do rezerwatu leśnego nawet lepimy narodowe bałwany, co kraj to bałwan. W Wilnie na bocznych ulicach zalega twarda warstwa wyślizganego lodu, ale na głównych traktach spacerowych nawet nie ma błota.
Międzynarodowe wieczory integracyjne skrapiamy na rozgrzewkę lokalnymi zdrowotnymi nalewkami i ze śpiewem na ustach wracamy do kwater.
Przeszkadza mi, że z uwagi na grupę nie mogę jak lubię chodzić własnymi ścieżkami. Ale takiego wyboru się podjęłam. I tym razem z uwagi na konieczność dopięcia różnych formalności (faktury, udokumentowane wymiany, papierki, zaświadczenia itp. obrzydliwości) nie spotykam się z Madonną Ostrobramską. Do trzech razy sztuka. Może przy trzecim pobycie będzie mi dane.
Czym są Kaziuki?
To wileński jarmark odpustowy na Św. Kazimierza (4 marca). Trwa od piątkowego wieczora do niedzieli. Ma 400 letnia tradycję. Kramy rzemieślników stoją wzdłuż głównych ulic starego miasta i Alei Gedymina na długości ok 3 km. W pochodzie niosącym do Placu Katedralnego wielką figurę Świętego produkuję się różni śmieszni przebierańcy. Są występy kuglarzy, katarynki, balony, wata cukrowa, pańska skórka i wszystkie inne odpustowe cudeńka.
Patronem miasta jest Kazimierz Jagiellończyk, który wiele czasu spędzał w Wilnie i był osobą niezwykle pobożną, często można go było zobaczyć modlącego się w katedrze wileńskiej. Zmarł w młodym wieku, w Grodnie ( miał 26 lat, chorował na gruźlicę). Kanonizacja świętego odbyła się w 1604 r. Relikwie spoczywają w katedrze wileńskiej w pięknej srebrnej trumnie.