Let's start!
Słowo „pielgrzym” pochodzi od łacińskiego wyrazu peregrinus (obcy, cudzoziemski), który z kolei wywodzi się również odłacińskiego słowa peregre, oznaczającego przebywanie na obczyźnie, poza ojczyzną. Wszelako łacina średniowieczna zna ponadto swoiste określenie pielgrzyma lub pątnika, rezerwując dlań miano romaeus, które na Zachodzie oznacza „tego, kto kieruje swe kroki ku Rzymowi”, jako że „wszystkie drogi prowadzą do Rzymu”.
W różnych zakątkach Europy natykałam się na tzw drogi rzymskie a jednak do Rzymu (póki co) nie dotarłam. Sądzę, że pielgrzym, turysta czy traper niezależnie od etykiety i niezależnie od tego, do którego spośród wybranych miejsc podążają, złączeni są wspólnym pragnieniem; aby bardziej intensywnie, dogłębnie, przenikliwie doświadczyć nowego.
Czym dla mnie jest podrózowanie?
Ekscytującym oczekiwaniem na nowe? Najbardziej lubię okres przygotowń; planowania dokąd tym razem, w jakich okolicznościach, z kim, za ile... Ale jeszcze przyjemniejsze jest, gdy życie i okoliczności w ostatniej chwili weryfikują mój skrupulatny scenariusz i wszystko idzie na żywioł.
Podróżowanie jest najfajniejsze, gdy z góry zakłada margines nieprzewidywalności. Dlatego nie podróżuję z biurami podróży. Żale mogę mieć wyłącznie do siebie. Ja decyduję o kierunku a co się przydarzy - biorę z całym dobrodziejstwem, chłonę, wyciskam i kumuluję na zaś.
Dlaczego startuję w kwietniu 2013r?
Podstawy obsługi bloga poznałam w kwietniu. Wszystkie wczesniejsze wpisy mają daty prawdopodobne ale niezgodne z momentem wpisu. I tak ma być.
|