Dlaczego nie pozwolą mi nigdy zachować moich wspomnień o wędrówkach tylko dla siebie? Czy nie mogą zrozumieć, że gadaniem niszczą wszystko? Jeśli im opowiadam, to potem nic nie zostaje. Pamiętam tylko swoje własne opowiadanie, kiedy staram się przypomnieć sobie, jak było. Tove Jansson
środa, 15 października 2014
wtorek, 14 października 2014
What a wonderful world - LOUIS ARMSTRONG. (+playlista)
Śpię jeszcze, a tymczasem następują fakty.
Bieleje okno, szarzeją ciemności, wydobywa się pokój z niejasnej przestrzeni, szukają w nim oparcia chwiejne, blade smugi.
Kolejno, bez pośpiechu, bo to ceremonia, dnieją płaszczyzny sufitu i ścian, oddzielają się kształty, jeden od drugiego,
strona lewa od prawej.
Świtają odległości między przedmiotami, ćwierkają pierwsze błyski na szklance, na klamce.
Już się nie tylko zdaje, ale całkiem jest to, co zostało wczoraj przesunięte, co spadło na podłogę, co mieści się w ramach. Jeszcze tylko szczegóły nie weszły w pole widzenia.
Ale uwaga, uwaga, uwaga,
dużo wskazuje na to, że powracają kolory i nawet rzecz najmniejsza odzyska swój własny, razem z odcieniem cienia.
Zbyt rzadko mnie to dziwi, a powinno.
Budzę się zwykle w roli spóźnionego świadka, kiedy cud już odbyty, dzień ustanowiony
i zaranność mistrzowsko zmieniona w poranność.
(W.Sz.)
Bieleje okno, szarzeją ciemności, wydobywa się pokój z niejasnej przestrzeni, szukają w nim oparcia chwiejne, blade smugi.
Kolejno, bez pośpiechu, bo to ceremonia, dnieją płaszczyzny sufitu i ścian, oddzielają się kształty, jeden od drugiego,
strona lewa od prawej.
Świtają odległości między przedmiotami, ćwierkają pierwsze błyski na szklance, na klamce.
Już się nie tylko zdaje, ale całkiem jest to, co zostało wczoraj przesunięte, co spadło na podłogę, co mieści się w ramach. Jeszcze tylko szczegóły nie weszły w pole widzenia.
Ale uwaga, uwaga, uwaga,
dużo wskazuje na to, że powracają kolory i nawet rzecz najmniejsza odzyska swój własny, razem z odcieniem cienia.
Zbyt rzadko mnie to dziwi, a powinno.
Budzę się zwykle w roli spóźnionego świadka, kiedy cud już odbyty, dzień ustanowiony
i zaranność mistrzowsko zmieniona w poranność.
(W.Sz.)
wtorek, 7 października 2014
Camino Costa Portuges wrzesień-październik 2014
Warszawa - Madryt
"Enjoy your time here, you are almost there."
Wylatujemy około południa z lotniska Chopina liniami Norwegian.
Do ostatniej chwili coś do załatwienia. Jeszcze w piątek do wieczora siedzę w Warszawie na szkoleniu. W nocy dopakowuję plecak i stawiam na wadze - 8 kg. Miśki plecak na wejściu cięższy o kilogram a przecież jeszcze woda i zapasy jedzeniowe...
Subskrybuj:
Posty (Atom)