Francuskie słowo savon , angielskie soap pochodzą od celtyckiego lub celtyckogermańskiego słowa sapo. Oznaczało ono substancję do mycia.
Dlaczego mydło wpadło do bloga o podróżach? To naturalne! Bez mydła w podróży się nie da... A poważnie, to nie lubię kupować jako drobnych upominków śliczniutkich durnostojek i kurzołapek. Mydło postrzegam jako świetny prezent. A jak ktoś się nie pozna, to znaczy, że kiep i na mydło nie zasłużył.
Kostka, kostce nie równa. Każdy powinien szukać i może znaleźć coś akurat dla siebie.
Podziwiam estetykę różnobarwnych, estetycznych, biżuteryjnych, glicerynowych mydełek formowanych z pasją i bardziej podobnych do arcydzieł kulinarnych niż sześcianu ściśle użytkowego, którym zasadniczo są. Ale zachwycają mnie mydła przaśne, najzwyklejsze, wręcz siermiężne, takie nieco przykurzone, wygrzebane z najniższej półki, najcudowniejszego sklepiku z mydłem i powidłem na drugim krańcu Europy.
Albo ekscytujące wizyty w mydlarniach w zaułkach mieścin... Mydlarnie są jak miejsca przeniesione w czasie. Niesamowite jest w nich siostrzane podobieństwo - gdziekolwiek by były, czujesz się jak u siebie. Mydlane deja vu.
Dziwię się, że potencjał drzemiący w mydle jest tak słabo wykorzystywany w turystyce. Mam na myśli zunifikowane upominkowe, słodko pachnące mydełka, które zastajemy w hotelowych łazienkach - brrrr. Chciałoby się aby każde mydło, którym dotkniemy naszej skóry było ręcznie wyrabianym, wg starych , wypróbowanych receptur, z naturalnych olejów roślinnych, bez chemicznych stabilizatorów a jedynie z wyczuciem wzbogacone o wonne olejki eteryczne. Poezja codzienności.
Mydło marsylskie (savon de Marseille) to najbardziej uniwersalny, prowansalski kosmetyk. Podbił już dawno całą Europę. Przywiozłam je w greckiej wersji z wyprawy na Kretę i z Włoch. Na mojej mapie pppp (prywatnych planowanych przyszłych podróży) Marsylię zaznaczam jako wartą grzechu.
"Mydło potasowe po raz pierwszy wyprodukowano w XVI wieku w Marsylii. Stąd wzięła się jego nazwa. Nie jest ona nazwą regionalną. Dotyczy metody wytwarzania i składu mydła. Mydło marsylskie powinno składać się w 72 % z tłuszczu roślinnego. Receptura nie wskazuje jaki ma to być tłuszcz roślinny. Często wykorzystuje się tani olej palmowy. Tradycja Prowansji nakazuje jednak, aby mydło prowansalskie wytwarzane było z oliwy z oliwek. Mydło prowansalskie nie zawiera sztucznych barwników, ani substancji zapachowych. " - wg. mądrości zaczerpniętej z czeluści internetu.
A co było, jak mydła jeszcze nie było?
"Podstawowymi składnikami starożytnego mydła był łój zwierzęcy oraz popiół uzyskiwany ze spalonych specjalnie dobranych roślin o właściwościach czyszczących (np. piołun).
W starożytnej Grecji i Rzymie do mycia używano oliwy z oliwek. Smarowano nią ciało, a następnie nacierano piaskiem. Oliwa wiązała ziarnka piasku w błoto, które zeskrobywano wraz z brudem i startym naskórkiem specjalnymi skrobaczkami z brązu lub kości. Później zażywano opłukującej kąpieli w ciepłej lub zimnej wodzie. Starożytni Egipcjanie używali do mycia wody z roztworem sody. Fenicjanie natomiast stosowali do mycia mieszaninę tłuszczu koziego i popiołu z roślin.
Trudnili się oni kupiectwem i z tego powodu ich wynalazek szybko rozpowszechnił się po świecie. To właśnie im przypisuje się wynalezienie mydła. Pierwsze „twarde” mydła do kręgu kultury europejskiej wprowadzili Arabowie. Dzięki kontaktom handlowym z arabskimi kupcami oraz wyprawom krzyżowym mydło trafiło do bogatych miast ówczesnej Europy, Marsylii i Wenecji. Pierwsze europejskie mydlarnie powstały właśnie w tych miastach. Mydlanym potentatem stała się jednak Hiszpania. Znajomość technologii wytwarzania mydła zawdzięczali Hiszpanie panowaniu Arabów na Półwyspie Iberyjskim. Nie bez znaczenia było także geograficzne położenie Hiszpanii zapewniające jej dostęp do najlepszych surowców naturalnych (m.in. sody z roślin morskich).
Pierwsze mydlarnie w Polsce powstały w XIV wieku. Mydła wyrabiano z glinki, ługu, kwasu z kiszonej kapusty." - tyle z internetu. W tym miejscu warto by dodać, że nie przez pomyłkę korzeń pewnego ziela zwanego mydlnicą wiedziano jak wykorzystywać, choć historia zna przypadek jegomościa Zabłockiego, który mimo, że mydłem na sporą skalę handlował to jakby go nie używał, bo nie wiedział, że się w wodzie rozmydla...
Mydło z Aleppo.
Syryjskie Aleppo, kolebka mydlanego rzemiosła leży tam, gdzie Turcja szumi na pożegnanie resztkami cedrów, tam, gdzie pustynne słońce wypaliło krajobraz. Fenomen mydeł syryjskich polega na metodzie ich wytwarzania, która sięga prawie 2000 lat. Sposób wytwarzanie mydeł z Aleppo nie zmienił się przez wieki. Źródła podają, że "właśnie tam wynaleziono sposób na wytwarzanie naturalnego wodorotlenku (ługu) sodu, który jest niezbędny w przebiegu procesu zmydlania (saponifikacji). Naturalną sodę pozyskiwano ze słonych jezior oraz z popiołu rośliny zwanej soliród (Salicornia L.) porastającej zalewane okresowo słoną wodą wybrzeża mórz. Naturalną sodę poddawano działaniu świeżego gaszonego wapna i tak powstawał wodorotlenek sodu. (ług sodowy).
Mydło z Aleppo ma bardzo prosty skład. Do jego wyrobu używa się oliwy z oliwek, oleju z wawrzynu, wody oraz odrobiny ługu sodowego.
Aleppo współcześnie. Wojna trwa już prawie trzy lata. Zdjęcie z internetu. |
Każdy kawałek zostaje ostemplowany charakterystyczną pieczęcią. Na tym nie koniec. Tak przygotowane mydło układa się w wysokie kolumny w przewiewnych pomieszczeniach, gdzie schnie minimum 9 miesięcy (dawniej składowano je na pustyni). Mydło dojrzewa i twardnieje. Pod wpływem utleniania się kolor zmienia się z ciemnej zieleni, poprzez ochrę do beżowego piasku. Wewnątrz mydło ma zielony, niezmieniony kolor. Można po tym poznać jak długo mydło było suszone, jaki jest jego wiek.
Mydło z Aleppo można stosować do mycia twarzy i ciała, do mycia włosów i prania. Poleca się go każdemu, do każdej skóry, suchej i tłustej, oraz tej z problemami takimi jak trądzik, egzemy i łuszczyca.
Dobre mydło z Aleppo ma jeszcze jedną cechę - w wodzie nie tonie, pływa. Sądzę, że to w myśl porzekadła: oliwa na wierzch wypływa."
Dobre mydło z Aleppo ma jeszcze jedną cechę - w wodzie nie tonie, pływa. Sądzę, że to w myśl porzekadła: oliwa na wierzch wypływa."