Plany;
Bilety kupione, apartament zaklepany. Przeglądam materiały o Paryżu z poprzedniego wypadu. Jak dawno to było. Pora znów odwiedzić Magiczne Miasto Świateł.
Wrzesień, Niedziela; wieczór, jesień idzie. Za dwa tygodnie będziemy już po dwóch dniach zwiedzania. Liczę, planuję, szperam po internecie. Co się zmieniło, o czym zapomniałam. Aż jestem zaskoczona, że udało się przed miesiącem wyczaić takie fajne lokum. Mieszkanko na Montrmartrze z trzema pokoikami dla 5 osób, na 5 nocy, za 110 euro na głowę. Świetna lokalizacja. W internecie oglądam sklepik spożywczy na rogu . Google pokazują nawet godziny otwarcia markeciku, próbuję doczytać się cen pomidorów - jednak zbliżenie za słabe. Bilety na samolot zdrożały trzykrotnie. Ale my już wszystko mamy. Obliczam, że każdy z nas potrzebuje jeszcze ok 100 euro na najpotrzebniejsze wydatki. (2x16 eur na przejazd autobusem z lotniska, 12-15 eur karnet 10 przejazdowy na metro, dwa albo trzy płatne wejścia do muzeów po ok 8-10 euro i reszta na skromne jedzenie). Bez szaleństwa. Koszty zamkną się w 700zł + 100euro.
plany szczegółowe; Sobota; do apartamenty dotrzemy ok13ej. Jak odsapniemy i zjemy obiad to ruszymy na spacer po Montrmartre. Wyczytałam, że w pierwszą sobotę października jest zwyczajowo inauguracja Festiwali wina. Lokalizuję jedyną winnicę - rue des Sules. Po Sacre Coeur poszperamy w jej okolicach. Targ na Square Wiliette i sklepiki na rue Lepic. Maleńki cmentarz Saint Vincent. Cafe des Deux Moulins - kultowa kafejka w której pracowała filmowa Amelia. Tego nie widziałam poprzednio. Teraz chcę.
Niedziela; w pierwszą niedzielę miesiąca są darmowe wejścia do muzeów. Przed południem Louvre, pod wieczór muzeum de l'Orangerie (poprzednio spóźniliśmy się i było zamknięte). Powrót (jeśli damy radę) po nocy przez Pola Elizejskie do Łuku Triumfalnego.
Poniedziałek; może Targ staroci Les Puces Saint Quen (metro Port de Clignancourt), a z pewnością miejsca wokół Ile de City - Notre Dame i Concierge z Sainte Chapelle. Wieczorem okolice Opery.
Wtorek; Tour Eiffel, Les Invalides i przede wszystkim Muzeum d'Orsey.
Środa; Wolne. Bez planów. Na placu Concorde chciałabym ew zobaczyć Petit Palais i pewnie skręcić do Dzielnicy Łacińskiej albo na Pere Lachaise albo po prostu pospacerujemy wzdłuż Seiny i pomyszkujemy w super sklepach. Galeries Lafayette - zabytkowy dom towarowy z imponującym sklepieniem z belle epoque.
Czwartek raniutko wylot. Niestety.
- Piękność dnia, Burnuela z Catrin Deneuve
- Frantic Polańskiego
- Camile Claudel, Bruno Nuytten
- Przed zachodem słońca, R Linklater
-Niebieski, Kieślowskiego
- Paris je t'Aime,
- O północy w Paryżu, W. Allena
- Pachnidło
- Królowa Margot - mój ulubiony
- Samuraj z Alain Delonem
- Coco Chanel z Audery Tautou
- i oczywiście słodka Amelia j.w.
- Coco Chanel z Audery Tautou
- i oczywiście słodka Amelia j.w.
Czy warto wracać do Paryża?
W Muzeum Louvre |
Dalida - dla każdego coś dobrego |
Przy drugiej wizycie zobaczyłam Paryż inaczej. Z innej pespektywy. Starałam się zrozumieć rozmach tego miasta, jego układ i zamysł urbanistów. Ciągle wracałam do map i próbowałam wyobrazić sobie widoki z lotu ptaka. Tym razem nie skupiałam się na perełkach ale raczej perspektywach, osiach widokowych, zrozumieniu logiki miasta.
Kiedy byłam małą dziewczynką, moją ulubioną zabawą było stawianie stołka przy dużym mrowisku i podglądanie mrówek. Zwisałam z tego stołka ze szkłem powiększającym w ręku i starałam się zrozumieć logikę mrowiska. Porządek w chaosie. Miejsce jednostki w bezimiennej zbiorowości. Sypałam im w jakieś miejsce cukier albo układałam przeszkody. Ich genialnie zorganizowany mikrokosmos nauczył mnie szacunku dla mądrości natury.
Lubię moment, gdy samolot odrywa się od ziemi. Lubię patrzeć z samolotu na ziemię jak z mojego stołka na mrowisko. Lubię graficzne uporządkowanie mapy. Lubię obiektywem aparatu wyszukiwać szczegół , spoglądać jak kiedyś przez szkło powiększające.
Obserwowałam paryskich kloszardów układających się do snu pod arkadami najwytworniejszych sklepów, różnobarwny, wielojęzyczny tłum w metrze nie mający nic wspólnego z paryskim szykiem, kawiarniane towarzystwa odgrywające oczekiwane role, zachowania i minigesty sprzedawców. A w galeriach i muzeach warto dać sobie czas na przyglądanie się ludziom, nie tylko obrazom.
Perspektywa bulwarów.
By zrozumieć geniusz Barona Haussmanna wielbiącego linie proste i nie wahającego się burzyć wszystkiego co stało na przeszkodzie, trzeba wyobrazić sobie miasto zatęchłe , śmierdzące rynsztokami, odpadkami, nieprzewietrzalne, nieprzejezdne, z całymi dzielnicami opanowanymi przez biedotę żyjącą z dnia na dzień na ulicach. Taki zaklęśnięty Paryż był nieprzewidywalny, rządził się swoimi prawami. Siły porządkowe nie miały posłuchu w wąskim labiryncie zaułków, lokalne gangi żebracze stanowiły równoległe prawo. Rudery bez wody, obsikane pałace i smog z pieców w których palono odpadki. Łatwość rozprzestrzeniania się zarazy, wszechobecne błoto, szczury. W kadrach Pachnidła oddany jest beznadziejny smutek szaro-burej paryskiej nędzy.
Bulwary i wielkie place wprowadziły do Paryża powietrze. Przebudowano Hale - czyli brzuch Paryża, zadbano o zagospodarowanie terenów zielonych. Wyburzono połowę starych budynków, przekształcono 60% powierzchni. W zbliżający się XX wiek miasto weszło rozświetlone, uporządkowane, przestronne. Stary Paryż odszedł, biedota wyprowadziła się na peryferia np. na wzgórze Montrmartre. Kulminacją, momentem by zalśnić i olśnić były takie okazje jak wystawa Światowa. I Paryż lśni nadal.
Dzień pierwszy;
Mamy skromne mieszkanko u podnóża Montrmartru w dzielnicy słynącej z uciech (w pobliżu Pigalle) i ech impresjonistów. Sacre Coeur tuż obok. By poczuć ducha impresjonistów zadeptanego przez tłumy turystów z całego świata, trzeba mieć sporo wyobraźni . Skośnookie i ciemnolice uciechy wystają po bramach i nie prezentują się zbyt imponująco. Ot, niewdzięcznie zarabiają w najstarszym zawodzie świata.
Mamy skromne mieszkanko u podnóża Montrmartru w dzielnicy słynącej z uciech (w pobliżu Pigalle) i ech impresjonistów. Sacre Coeur tuż obok. By poczuć ducha impresjonistów zadeptanego przez tłumy turystów z całego świata, trzeba mieć sporo wyobraźni . Skośnookie i ciemnolice uciechy wystają po bramach i nie prezentują się zbyt imponująco. Ot, niewdzięcznie zarabiają w najstarszym zawodzie świata.
Paryż u naszych stóp, czyli widok ze schodów kościoła Sacre Coeur. Jedna z najpiękniejszych panoram Paryża.
Montrmartre, osiemnasta dzielnica Paryża stanowiąca niegdyś azyl dla intelektualistów, artystów, twórców, szaleńców i impresjonistów.
Skwer przy kościele St Jean de Monmartre tuż obok naszej kwatery. Podczas pierwszego spaceru trafiamy na uliczny koncert.
Na Placu Tertre liczni malarze/portreciści czekają na klientów.
Na Placu Tertre liczni malarze/portreciści czekają na klientów.
Muzea bywają męczące |
W czasie poprzedniej wizyty we Francji odwiedziliśmy posiadłość Mistrza Moneta w Givenry. Tam powstawały gigantyczne nenufary. To dojrzałe dzieło impresjonizmu doczekało się specjalnie zaaranżowanej przestrzeni - pawilonu wybudowanego na potrzeby stałej wystawy, zaprojektowanego przez samego Mistrza. Po raz kolejny nie docieram na miejsce. Cóż, będzie powód by przyjechać wkrótce.
Dzień drugi;
Zbiory Louvru. Odnajduję maleńką Koronczarkę Vermeera i innych znajomych i zaprzyjaźnionych.
Kupidyn nieustająco budzi Psyche pocałunkiem (Canova).
Gabrielle d'Estrees podszczypuje siostrę.
Ogród Tuileries - najstarszy publiczny park Paryża. Rabaty kwiatowe rozświetla przyjemne październikowe słońce. Wokół fontanny sielska atmosfera.
Rabaty edukacyjne w Tuileries. Opisy po francusku wyjaśniają tajniki sztuki ogrodowej. Jak komponować rabaty uwzględniając między innymi oczekiwania widza, nasłonecznienie, wysokość, kolor, czas kwitnienia i zapach dobieranych roślin. Jak hodować, zabezpieczać i przenosić ogrodowe okazy. Bardzo fajna ekspozycja na wolnym powietrzu.
Dzień trzeci;
Średniowieczne katedry zasługują na oddzielną opowieść. Obraz ludzkiego (a może boskiego?) geniuszu utrwalony w kamieniu. Jak pojąć ogrom wieloletniej pracy rzemieślników zorganizowanych w wyspecjalizowane cechy, jak zrozumieć ideę lub zamysł niepiśmiennego projektanta, w umysłach których zrodziło się marzenie, przekute w rzeczywistość trwającą do dziś. Jednego pokolenia nie starczało. Prace rozpoczynał ojciec a kończył wnuk lub prawnuk. Katedry wyrastały w różnych miejscach starej Europy nie ku chwale budowniczych ale by kierować myśli ku Bogu, uwznioślać przez kontakt z doskonałością. A jednak sama żarliwość religijna nie tłumaczy tego nadzwyczajnego zjawiska. Uproszczeniem byłoby wskazanie jedynie na ducha współzawodnictwa. Naturalnym jest, że każda kolejna katedra była wyższa, bardziej strzelista, lżejsza, wspanialsza. Wiedzę zdobywano przez doświadczenie. Eksperymentowano, ryzykowano życie by doświadczać nowego.
Prości, wędrowni mistrzowie kamieniarscy, posługując się podstawowymi zasadami geometrii, dysponując najprostszymi narzędziami wznosili skomplikowane sklepienia krzyżowo-żebrowe. Pięli budowle coraz wyżej, prześwietlali wnętrza wielkimi rozetowymi oknami.
Zawsze na początku musiał znaleźć się wizjoner, ktoś, kto wierzył, że właśnie w tym miejscu ma stanąć katedra. Opat Suger był podobno pierwszy. Wierzył w duchową potęgę światła. Witraże w domu Boga zrewolucjonizowały dotychczasowy styl, nowe pragnienie światła przyniosło gotyk.
Witraże Le Sainte Chapelle - najpiękniejsze na swiecie gotyckie witraże niewielkiego kościoła z XIII wieku
Niższe piętro zwieńczone gwiazdami podtrzymuje wyższą kondygnację. Całość została pomyślana jako wielki relikwiarz dla korony cierniowej Chrystusa.
Rabaty pięknie zakomponowane na tyłach Notre Dame.
Hale czyli dawny brzuch Paryza. Trudno wyobrazić sobie, ze takie targowiska kiedyś mogły wyglądać tak jak w początkowych scenach z Pachnidła.
Wieczorem Tour Eiffel rozświetlona po zmierzchu. Paryskie bulwary epatujące luksusowymi markami a Champs Elises wabią najmocniej.
Dzień czwarty;
Musee Dorsey w nowej szacie zaprasza po gruntownym, dwuletnim liftingu. Zbiory pogrupowane są wg nowych kluczy. Wnętrza lepiej oświetlone i jakby bardziej kameralne. Impresjonistów przeniesiono pod sam dach na 5 pietro. Zdjęć tym razem robić nie wolno.
Impresjonistyczne towarzystwo jak zawsze raczy się śniadaniem na trawie. Mamusia z chłopczykiem nieśpiesznie schodzi ze wzgórza obsypanego makami.
Natrafiamy na wystawę czasową pod wiele obiecującym tytułem; Męskość. I faktycznie. Z obrazów, grafik, zdjeć i rzeźb epatują nas wydatne atrybuty męskie. Interesująca odmiana po wszechobecnych damskich aktach.
Dzień piąty;
Petit Palaise-piękny, rozświetlony obiekt zbudowany na wystawę swiatową. Zwiedzanie bezpłatne. Zbiory mniejsze, przeglądowe, wyszukane. Witraże, mozaiki, ozdobne plafony, secesyjne schody, marmury - piękne rozplanowanie wnętrz na dwu poziomach.
W kościele Madelaine natrafiamy na próbę organów. Coś niesamowitego. Ktoś dosłownie wyżywa się na instrumencie. Ściany drżą. Dźwięk niesie się pod sklepienie i wreszcie wibruje tak jak powinien. Koncert w Bellagio był bardzo poprawny ale repertuar tak dobrano, by nie nadwyrężać świeżo wyremontowanych organów. W Bergamo była zła akustyka. Tutaj wreszcie czuć możliwości instrumentu.
Miłe wąchanie w darmowym Muzeum Perfum. Sympatyczna Polka oprowadza nas i z werwą wprowadza w świat zapachów. Urządzenia do destylacji jak wyjęte z Pachnidła. W gablotkach filigranowe cacka - flakoniki, buteleczki... Przy stole z kilkoma stanowiskami zabawiamy się w odgadywanie zapachów. Przy wyjściu można skusić się na kupno jakiegoś pachnidła.
Galeria La Fayette - powiew luksusu. Wszystkiego w bród. Podziwiam witrażową kopułę. Na dachu najprzyjemniej. Tu, na 8me pietro dociera niewielu. Siedzimy w słońcu nad dachami Paryża. Słońce przygrzewa, tuż przed nami Opera, w perspektywie symbol Paryża... Za plecami wzgórze z białym Sacre Coeur. Na chwilę można zapomnieć o pospiechu wielkomiejskim i blichtrze bulwarów. Żal jutro wyjeżdżać.
Niższe piętro zwieńczone gwiazdami podtrzymuje wyższą kondygnację. Całość została pomyślana jako wielki relikwiarz dla korony cierniowej Chrystusa.
Rabaty pięknie zakomponowane na tyłach Notre Dame.
Hale czyli dawny brzuch Paryza. Trudno wyobrazić sobie, ze takie targowiska kiedyś mogły wyglądać tak jak w początkowych scenach z Pachnidła.
Wieczorem Tour Eiffel rozświetlona po zmierzchu. Paryskie bulwary epatujące luksusowymi markami a Champs Elises wabią najmocniej.
Dzień czwarty;
Musee Dorsey w nowej szacie zaprasza po gruntownym, dwuletnim liftingu. Zbiory pogrupowane są wg nowych kluczy. Wnętrza lepiej oświetlone i jakby bardziej kameralne. Impresjonistów przeniesiono pod sam dach na 5 pietro. Zdjęć tym razem robić nie wolno.
Impresjonistyczne towarzystwo jak zawsze raczy się śniadaniem na trawie. Mamusia z chłopczykiem nieśpiesznie schodzi ze wzgórza obsypanego makami.
Natrafiamy na wystawę czasową pod wiele obiecującym tytułem; Męskość. I faktycznie. Z obrazów, grafik, zdjeć i rzeźb epatują nas wydatne atrybuty męskie. Interesująca odmiana po wszechobecnych damskich aktach.
Dzień piąty;
Petit Palaise-piękny, rozświetlony obiekt zbudowany na wystawę swiatową. Zwiedzanie bezpłatne. Zbiory mniejsze, przeglądowe, wyszukane. Witraże, mozaiki, ozdobne plafony, secesyjne schody, marmury - piękne rozplanowanie wnętrz na dwu poziomach.
W kościele Madelaine natrafiamy na próbę organów. Coś niesamowitego. Ktoś dosłownie wyżywa się na instrumencie. Ściany drżą. Dźwięk niesie się pod sklepienie i wreszcie wibruje tak jak powinien. Koncert w Bellagio był bardzo poprawny ale repertuar tak dobrano, by nie nadwyrężać świeżo wyremontowanych organów. W Bergamo była zła akustyka. Tutaj wreszcie czuć możliwości instrumentu.
Miłe wąchanie w darmowym Muzeum Perfum. Sympatyczna Polka oprowadza nas i z werwą wprowadza w świat zapachów. Urządzenia do destylacji jak wyjęte z Pachnidła. W gablotkach filigranowe cacka - flakoniki, buteleczki... Przy stole z kilkoma stanowiskami zabawiamy się w odgadywanie zapachów. Przy wyjściu można skusić się na kupno jakiegoś pachnidła.
Galeria La Fayette - powiew luksusu. Wszystkiego w bród. Podziwiam witrażową kopułę. Na dachu najprzyjemniej. Tu, na 8me pietro dociera niewielu. Siedzimy w słońcu nad dachami Paryża. Słońce przygrzewa, tuż przed nami Opera, w perspektywie symbol Paryża... Za plecami wzgórze z białym Sacre Coeur. Na chwilę można zapomnieć o pospiechu wielkomiejskim i blichtrze bulwarów. Żal jutro wyjeżdżać.