Gdzieś tu w błękitnych głębinach na podróżników czychały Scylla i Charybda a na lądzie nieco później królował Ojciec Chrzestny. Na Sycylię decydujemy się dość niespodziewanie w grudniu, na krótki wypad w odwiedziny do córki, która jest tu na półrocznym Erasmusie. Lecimy jak zwykle tanimi liniami, z małym bagażem z przesiadką w Rzymie. Przenocujemy na waleta u Miśki - mieszka w samym centrum, w historycznym sercu miasta . Na tyłach zabytkowej, obdrapanej kamienicy znajduje się targ Vucciria z krzykliwymi straganiarzami, nawołującymi jak ich dziadowie i pradziadowie, ku dojrzałym , pachnącym słońcem owocom i warzywom. By cośkolwiek kupić, by choćby zatrzymać się i pogadać. Niektóre produkty są już gotowe do spożycia. Gorące ziemniaki parują na tacy, podsmażone kawałki bakłażana pachną zachęcająco, pizza rozlewa się na boki.
Palermo jest pięknie położone - na skalistym półwyspie, otwarte na Morze Śródziemne, ze wzgórzami i górą Monte Pellegrino za plecami. Wielokulturowa przeszłość towarzyszy hałaśliwej, zaśmieconej teraźniejszości. Kicz i historia mieszają się płynnie. Miśka przyjechała tu bez planu ale teraz pokazuje nam na akademii swoja pracę; myśliciela z odpadów zbieranych codziennie w drodze na uczelnię. Śmiecioczłowiek - filozof przyrasta, z każdym dniem staje się coraz bardziej wyrazisty.
Problem śmieci to w Palermo i generalnie na Sycylii oddzielna historia. Zaprzyjaźniony Włoch opowiada nam przy kawie, że tutejsze samorządy nie panują nad procederem opanowanym przez mafię. Odpady zalegają na ulicach, nie ma czytelnych zasad. Wie co mówi, sam jest samorządowcem.
Miśka ma rude loki, opowiada nam, że umówiła się z tutejszym lalkarzem, że jak obetnie włosy, to mu je z Polski przyśle, żeby jego kukiełki mogły potrząsać przed widownią wspaniałą ryżą grzywą. Przedstawienia kukiełkowe to lokalna tradycja. Opera Dei Pupi traktowana jest bardzo serio. To sztuka a już z pewnością rzemiosło artystyczne. Scenariusz przedstawienia buduje się na dziejach największych średniowiecznych i legendarnych bohaterów walczących dzielnie z Saracenami. Marionetki nie są małe, mają od 80 do 130 cm i ważą ok 30 kg. Tradycyjny spektakl trwa aż 2 godziny. Do końca XIX wieku prawie każde sycylijskie miasteczko miało swoich lalkarzy. Współcześnie jest to sztuka elitarna. Lalkarz, który poprosił Miskę o włosy z pewnością traktuje swoje lalki jak dzieła sztuki. I niech tak będzie.
Pogoda w Palermo jak na grudzień piękna. W kościołach czuje się już atmosferę przedświąteczną. Grają kolędy i co krok natykamy się na wystawy szopek. Niektóre są precyzyjne, wypracowane, inne pomysłowe, nowoczesne, jeszcze inne rozkosznie naiwne.
Pogoda w Palermo jak na grudzień piękna. W kościołach czuje się już atmosferę przedświąteczną. Grają kolędy i co krok natykamy się na wystawy szopek. Niektóre są precyzyjne, wypracowane, inne pomysłowe, nowoczesne, jeszcze inne rozkosznie naiwne.
Z bramy kamienicy wychodzimy prawie na Piazza Bellini. Przy nim aż trzy wspaniałe kościoły.
Dalej Piazza Pretoria. Na środku pyszni się fontanna ozdobiona nagimi postaciami. Z ich powodu miejsce nosi przydomek Plac Wstydu.
Na ruchliwym skrzyżowaniu Quatro Canti pysznią się fasady czterech XVII-wiecznych pałaców z fontannami i rzeźbami. Można tu wsiąść do bryczki by przejechać się po Palermo z fasonem.
Dalej Piazza Pretoria. Na środku pyszni się fontanna ozdobiona nagimi postaciami. Z ich powodu miejsce nosi przydomek Plac Wstydu.
Na ruchliwym skrzyżowaniu Quatro Canti pysznią się fasady czterech XVII-wiecznych pałaców z fontannami i rzeźbami. Można tu wsiąść do bryczki by przejechać się po Palermo z fasonem.
Przed katedrą stoi wóz drabiniasty przystrojony przywiędłymi kwiatami. Święto Św. Rozalii patronki miasta było 15 lipca ale wóz ciagle stoi. W katedrze, w kaplicy, w srebrnej trumience złożono jej odnalezione w grocie kosci.
Odwiedzamy obowiązkową, wątpliwą atrakcję turystyczną - katakumby pod kościołem Kapucynów. Przy ścianach stoją lub leżą sobie w odkrytych trumnach dawni zamożni mieszkańcy Palermo. Tylko takich stać było na poddanie zwłok mumifikacji. Osiem tysięcy ciał zmumifikowano i wystawiono na widok publiczny. Zakonnicy, elegancko ustrojone kobiety, mężczyźni w paradnych strojach. Wszystko to dość groteskowo niesamowite. Trudno zrozumieć logikę tak osobliwego pochówku. Na pólkach, w niszach, poprzywiązywane sznurami i metalowymi obręczami do słupów zwisają rozsypujące się zwłoki. Niegdyś piękne, teraz już tylko smutne. Najdziwniejsze są salki przeznaczone dla dzieci i dla dziewic. Mumifikacja zwłok polegająca na moczeniu ciał w roztworze arszeniku została oficjalnie zakazana przez rząd włoski w 1881 roku. A jednak ciałko dwuletniej Rosalii zostało w jakiś sposób
zabalsamowane dopiero w 1920 roku aby wyglądała tak, jakby tylko spała. Po prawie 100 latach dotychczasową przeszkloną trumienkę zabezpieczono wkładając w próżniowy sarkofag. Ale nadal dziewczynka nie została pochowana.
zabalsamowane dopiero w 1920 roku aby wyglądała tak, jakby tylko spała. Po prawie 100 latach dotychczasową przeszkloną trumienkę zabezpieczono wkładając w próżniowy sarkofag. Ale nadal dziewczynka nie została pochowana.
Próbujemy zwiedzić Palazzo della Zisa. Ponoć w XIIw za panowania władców normandzkich uważany był wprost za raj na ziemi. Patrząc z zewnątrz na surowa bryłę trudno wywnioskować czemu ale w końcu standardy przed prawie tysiącem lat miały prawo być nieco inne. W naszych zamkach krzyżackich zachwycamy się systemami ogrzewania. Tutaj szczytem sztuki inżynierskiej jest instalacja klimatyzacji wnętrz.
W drodze do największego we Włoszech ogrodu botanicznego mijamy wspaniały okaz Ficusa uwieczniony w opisach Jarosława Iwaszkiewicza z Podróży po Sycylii. Faktycznie niesamowity.
Jeden dzień spędzamy odpowiadając na zaproszenie nowych znajomych z Sycylii. Przy okazji poznajemy prowincję i klimaty w pobliżu Corleone.
Rejon nie jest ubogi. W winnicach powstaje lokalne wino, oliwki zapewniają doskonałą oliwę. Drzewka cytrusowe rodzą pachnące owoce. Dostajemy w prezencie wielkie torby tutejszych pomarańczy, limonek i butle przepysznej oliwy. Pokazują nam jeszcze ujęcia termalne przy których państwo wybudowało system basenów i lecznicze gabinety dla astmatyków . Tylko pozazdrościć.
Na ruinach miasteczka zniszczonego nieodległym trzęsieniem ziemi spotykamy starego pasterza ze stadem owiec. Jedna właśnie się okociła. Pasterz niesie małe za nogi a owca ze zwisającą jeszcze pępowiną truchta za nim liżąc owieczkę.
Życie i śmierć, stare i nowe, tradycja i nowoczesność, uroda i szpetota, kicz i elegancja, nie wiem gdzie jedno się kończy a drugie zaczyna. Dziwna i urokliwa to wyspa z piękną Taorminą spoglądającą na wulkan śmierdzący siarką.
W drodze do największego we Włoszech ogrodu botanicznego mijamy wspaniały okaz Ficusa uwieczniony w opisach Jarosława Iwaszkiewicza z Podróży po Sycylii. Faktycznie niesamowity.
Jeden dzień spędzamy odpowiadając na zaproszenie nowych znajomych z Sycylii. Przy okazji poznajemy prowincję i klimaty w pobliżu Corleone.
Rejon nie jest ubogi. W winnicach powstaje lokalne wino, oliwki zapewniają doskonałą oliwę. Drzewka cytrusowe rodzą pachnące owoce. Dostajemy w prezencie wielkie torby tutejszych pomarańczy, limonek i butle przepysznej oliwy. Pokazują nam jeszcze ujęcia termalne przy których państwo wybudowało system basenów i lecznicze gabinety dla astmatyków . Tylko pozazdrościć.
Na ruinach miasteczka zniszczonego nieodległym trzęsieniem ziemi spotykamy starego pasterza ze stadem owiec. Jedna właśnie się okociła. Pasterz niesie małe za nogi a owca ze zwisającą jeszcze pępowiną truchta za nim liżąc owieczkę.
Życie i śmierć, stare i nowe, tradycja i nowoczesność, uroda i szpetota, kicz i elegancja, nie wiem gdzie jedno się kończy a drugie zaczyna. Dziwna i urokliwa to wyspa z piękną Taorminą spoglądającą na wulkan śmierdzący siarką.