Litwa
Wilno późną jesienią zaskoczyło nas przenikliwym zimnem. Wietrzysko wkręcało się pod kurtki, mroziło nosy. A drzewa i kolory jeszcze takie złocisto - jesienne.
Mieszkamy na Użupio czyli Zarzeczu. Dzielnica na pierwszy rzut oka szemrana ale za dnia urocza i generalnie cicha i bezpieczna jak całe Wilno. Tylko z wieczora knajpki ożywają i nad kolejnymi kieliszkami snują się opowieści jak się tu żyje, kto czyim jest wnukiem i dlaczego za dnia się o pewnych sprawach nie rozprawia publicznie.
Wszędzie blisko. Niektórzy wolą skupić się na polonikach ja wolę obserwować jak miasto młodych ludzi idzie w swoim nie do końca przewidywalnym kierunku.
Przeszkadza mi propolskie żebractwo. Mam wrażenie, że całe grupy wsłuchują się w jakim języku mówimy i już za chwilę ktoś młody lub stary wyciąga rękę szepcząc; wyjadę za to do Polski, chcę się uczyć bo mamy wspólne korzenie, lub; emerytury nie starcza a przecież mamy wspólne korzenie... I to samo za kolejnym rogiem.
Użupio upodobali sobie artyści, zajmując pustostany i zdobiąc je na własną modłę. Powołano niezależną republikę, a pewnego 1 kwietnia obwieszczono cudną konstytucję np. 'każdy ma prawo być niezrozumiany " , 'każdy ma prawo być umrzeć ale to nie jest jego obowiązkiem". Cudaczna a zarazem urocza konstytucja jest wywieszona na ulicznym murze, wypisana na lustrach w 8 językach.
Mostek zakochanych na Wilejce
Stanowi granicę Użupio. Na paryską modłę obwieszony kłódeczkami. Para, która zapnie kłódeczkę ze swoimi imionami lub inicjałami i wyrzuci kluczyk do wody , nigdy się nie rozstanie. Więc młodzi i starzy ufnie zapinają, wyrzucają i wierzą, że to im w czymś pomoże.
Stare Miasto
Uliczki zachęcają do spacerów , w zaułkach obdrapane podwórka, zakamarki pamiętające lepsze czasy. Od frontu europejskie, rozświetlone witryny, od podwórza wschodnioeuropejska rzeczywistość.