wtorek, 30 czerwca 2009

Łotwa 2009

Łotwa
Jedziemy na Łotwę tuż po letnim przesileniu. Więc nie obudzą się w nas ani pogańskie demony ani nikt nie każe kąpać się nago, wić wianków i skakać przez ogniska.
Jedziemy z Ewą samochodem. Trasa wygodna, za naszą granicą coraz więcej wolnych przestrzeni i coraz mniej zabudowań. Czerwcowa pogoda przyjazna a zieleń bujna i w pełnej krasie.

Preili - łotewskie prowincjonalne miasteczko, skromne i pełne godności. Gospodarze goszczą nas swojsko i serdecznie. Młodzież tańczy, panie "z trzeciego wieku" śpiewają, burmistrz gra na pianinie a pani sekretarz intonuje lokalny hymn.

Uroczyska i miejsca mocy na prowincji. Przy tak niskiej gęstości zaludnienia, przyroda jest wszechogarniająca. Czyste jeziora, przepaściste lasy. Zielono, zielono...
Ryga, kamienice w ekskluzywnym centrum. Z jednej z bram właśnie wychodzi z dwoma chartami na smyczy wystrojona jak modelka Rosjanka z telefonem przy uchu. Taki kraj.
 
Przy głównej (i jedynej) w Preili ulicy zrobiono wystawę. Ze zdjęć uśmiechają się dawni mieszkańcy. Przy głównym trakcie jest kilka murowanych, godnych budynków. W drugim rzędzie, tuż za nimi przycupnęły chałupy drewniane, pamiętające prostotę i biedę nieodległej rzeczywistosci. 
Pierwszą noc na Łotwie spędzamy w Jurmale - kultowym uzdrowisku nadbałtyckim.
Drewniana zabudowa uzdrowiskowa lepiej prezentuje się na zdjęciach niż jako baza noclegowa.
Ceny w restauracjach kosmiczne. Dostosowane zapewne do wszechobecnych, głośnych Rosjan.