niedziela, 31 maja 2009

Francja/ Giverny/maj 2010


W odwiedzinach u Mistrza Moneta

Za oknami szybkiego, podmiejskiego pociągu krajobraz przesuwa się, ot taki kalejdoskop współczesnych widoczków. Wiosenna, soczysta zieleń litościwie skrywa wszelkie niedoskonałości. Po dwóch dżdżystych dniach spędzonych w paryskich muzeach wreszcie świeci słońce. Czas na wycieczkę za miasto. Jedziemy z wizytą.
Wedle oficjalnego przekazu, Monet podróżując pociągiem, zachwyciwszy się widokiem zza okna, wysiadł i impulsywnie zakupił grunt w Giverny. A ja sądzę, że był już tak dojrzałym mężczyzną i wrażliwym artystą, że to nie był przypadek ani impuls, lecz wyśnione miejsce, które zlokalizował na mapie. Każdy z nas miewa sny w których znajdujemy się w nieistniejących miejscach, które są jakoś znajome. Mamy wrażenie, że już tam byliśmy, że wiemy co znajdziemy za zamkniętymi drzwiami, za kolejnym zakrętem. Sny uporczywie powracające. Czasami pełne tęsknoty, symboliki a czasem straszne. Szczęśliwi ci, którzy odnajdą lub odtworzą te wyśnione miejsca na ziemi.
Wolę wierzyć, że Mistrzowi przyśnił się ogród pełen kwiatów i dzieci. Taką rzeczywistość chciał kreować. Był najlepszym ogrodnikiem wśród malarzy i największym malarzem wśród ogrodników. Stworzył miejsce magiczne.
Można a nawet należałoby je odwiedzić. Można usiąść na ogrodowej ławeczce i napawać się widokami i zapachami pieczołowicie odtworzonymi przez Fundację jego imienia. Rzadko który twórca ma przywilej dzielenia się z przyszłymi pokoleniami wrażeniami nie tylko za pośrednictwem artystycznego przekazu ale też atmosfery autentycznego miejsca. Jako odbiorcy pragniemy nie tylko doznawać wzruszeń ale zrozumieć zamysł ich powstania. Ogród Mistrza przenosi nas w czasie. Otwiera zieloną bramę, za którą słychać śmiech rozbieganych dzieci, gdakanie kur w przydomowym gospodarstwie, brzęczenie pszczół i szum wiatru wśród opadłych liści. Siłą tego miejsca jest autentyczność i nieskrępowana atmosfera nie mająca wiele wspólnego z muzealnym obrządkiem. Jak ktoś bardzo chce, to może oczywiście zakupić w dawnej pracowni przerobionej na sklepik dowolne gadżety z reprodukcjami najsłynniejszych obrazów. Ja najchętniej zabrałabym uwięziony w szklanej fiolce zapach różanych krzewów, rozgrzanych majowym słońcem.


Warto poszwędać się po maleńkim Giverny. Pokontemplować kilka starych domów skrytych za kamiennymi murami, zarośnięte ogrody, romantyczne uliczki. My wspięliśmy się z Piotrem na okoliczne wzgórza. Zalegliśmy w wysokiej trawie i tam błogo uczciliśmy pamięć Mistrza.  Zebrane na łące kwiatki położyłam na Jego grobie znajdującym się przy miejscowym kościółku. Gdy wracaliśmy do autobusu, z rozświetlonego wzgórza pełnego maków schodziła kobieta z dzieckiem. Nie miała kapelusza ani parasolki ale to była ta sama impresja, którą wiek temu unieśmiertelnił Monet.




Dziękujemy Mistrzu. To była prawdziwa przyjemność móc Cię odwiedzić.

Uliczki Giverny. Można tu przyjechac na plener.
Zakwatereować się w jednym z licznych pensjonatów i poczuć się jednym z impresjonistów.
 
Ogród - malarski jak na obrazach Mistrza.

Piotr zalega na wzgórzach nad Giverny.
 
Nauczycielki przyprowadzają grupy dzieci aby w atmosferze cudownego ogrodu
próbowały stawiać pierwsze kroki ku wielkiej sztuce.
 
Przeniesienie w czasie.
 
Różowy dom Mistrza w majowym kwieciu.